Ta płyta ma dla mnie szczególne znaczenie. Została nagrana prawie na żywo. Zabrałem polskich muzyków do studia Radia Kraków, zagrałem im demo każdego utworu, dałem nuty i rozpoczęliśmy nagrywanie. Śpiewałem na żywo i muzycy grali na żywo. Nagranie ma minimalną ilość poprawek , nie tak jak wiele produkowanych płyt, które tracą przez to pasje i emocje. Nasze nagrywanie było proste: nagraliśmy każdy utwór trzy razy i wybraliśmy najlepszą wersje każdej z piosenek. Wiedziałem ze mogę oczekiwać bardzo wysokiego standardu gry od Jarka, Wojtka i Adama, bo grałem z nimi wiele razy. Wiedziałem że wniosą do mojego projektu geniusz i inspiracje. Natomiast bylem pozytywnie zaskoczony mało mi znanym basistą Robertem Szewczugą (Golec uOrkiestra), którego gra przerosła moje najśmielsze oczekiwania. Mam na tej płycie swoje ulubione utwory: Utwór 2: „Nadal Kocham Cię” - napisałem o moim ojcu po jego śmierci. W tym utworze zwłaszcza cenię solo Jarka, w którym uchwycił On moje emocje, które słychać zapewne też w moim głosie. Ta piosenka może być hitem w Polsce dla wszystkich, niezależnie od wieku. Jestem dumny z tego, że tekst piosenki jest polsko-angielski, ponieważ w jakiejś części sam należę już do Polski, jak i moje dzieci które władają obydwoma językami. Utwór 7: „Something you said” jest dla mnie niesamowity. Wojtek dodał tu „ciemne” dźwięki wspaniale podkreślając temat piosenki o kobiecie alkoholiczce, a Adam swoją interpretacją jeszcze wzmocnił nastrój tego utworu. Świetne solo Roberta nigdy mnie nie znudzi. Utwór 5: „Red or white” pokazuje trochę odmienne oblicze mojego głosu. Napisałem tą piosenkę dla bliskiej mi i mojej żonie przyjaciółki Kathy, która w wieku trzydziestu paru lat popełniła samobójstwo skacząc z mostu kolejowego. Musiałem użyć mojego głosu w zupełnie inny sposób aby móc oddać przekaz tej piosenki. Utwór 10: „I Believe” - początkowo nie planowałem umieszczać go na tej płycie. Choroba Jarka spowodowała, że utwór który napisałem dla mojej siostry gdy zachorowała na raka, znalazł się naniej a cała płyta naturalną rzeczą została nazwana „I Believe”. Jestem również dumny z utworu 8. Jest to raczej prosty utwór, ale jeśli mogę się ośmielić na takie porównanie: udało mi się podążyć śladem Raya Charlesa i włożyć dusze i chropowatość bluesa w tę opowieść o dziewczynie z nałogiem kokainowym. Poza tymi bardziej serio utworami na płycie znalazły się też lekkie piosenki jak na przykład utwór 3, który napisałem dla mojego syna Leona. Musze się przyznać ze obawiałem się sprzeciwu i niezadowolenia ze strony płci pięknej ale okazało się że wszyscy przyjęli ta piosenkę taką jaka jest, z przymrużeniem oka. „Man about a Dog” i „Kiss my lady goodbye” są zdecydowanie australijskim blusem o byciu „trochę niedobrym”. „Zelda” odnosi się do dziś już bardzo starej gry komputerowej „Adventure sega” i uzależnienia od gry w nią. Wydaje się to w dzisiejszych czasach jeszcze bardziej odpowiadające rzeczywistości w której młodzież uzależnia się od odpowiedników jakim jest np. „Skyrim”. Na koniec „What happens in the band” - tytuł mówi sam za siebie. Po pobycie w Chicago z Jarkiem i Adamem ten utwór uderza w strunę blusa tego wielkiego miasta i mam nadzieje, że rozśmieszy Was słuchanie o tak niedobrych chłopcach.